top of page
Szukaj

POZWÓL WSZECHŚWIATOWI DZIAŁAĆ I ROBIĆ SWOJE

Czy macie tak czasami, że gdy pomyślicie o jutrzejszym dniu lub o przyszłym tygodniu, miesiącu, to na samą myśl oblewa Was przysłowiowy „zimny pot”?

Natychmiast w głowie rodzi się wielopunktowa lista zadań tzw. „LISTA - TO DO”. Zgadza się ? Pojawia się lęk o zrobienie kolejnych opłat, o to czy się wyrobię ze wszystkimi zadaniami, jakie sobie wpisałam na ww. listę, czy spełnię oczekiwania wobec mnie ze strony szefa/męża/dziecka/pracownika (wstaw odpowiednio dla siebie) ??



Czy w tym natłoku zajęć dam radę zapisać dziecko do dentysty? Czy zdołam zrobić przegląd auta albo czy nie zapomnę o tym (patrz - ja 😊)? Czy kupię prezenty na Święta i co mam dla kogo kupić? itd. itp. A co się dzieje jak do tego dojdą jeszcze lęki dotyczące rat kredytu, niespływających płatności od poddostawców albo spóźnionej pensji, lęk o pracę, zdrowie dziecka/mamy/ babci itd. itp.?

Czy odczuwacie permanentną potrzebę kontroli, robienia listy z zadaniami, planowania, wyznaczania sobie kolejnych celów i zadań do zrobienia? Czy nie jesteście już czasami tym zmęczone / zmęczeni? Czy nie czujecie się czasami jakbyście biegli jak ten chomik na kołowrotku bez celu, byle przed siebie?


Ja też tak miałam !! Moje listy, kalendarze, aplikacje na telefon i komputer ułatwiające planowanie wypełnione były długimi i dokładnymi listami zadań bieżących do wykonania oraz listami celów jakie muszę osiągnąć za miesiąc / rok / max 5 lat.

Przecież wszyscy teraz mówią o rozwoju osobistym, polecają kolejne pozycje książkowe, szkolenia zatem większość z nas czuje potrzebę ciągłego rozwoju, bycia „lepszą formą siebie z wczoraj”. Ja również (a jakże!!!) kupowałam kolejne książki z zakresu samorozwoju

(Tak!! Czytałam je i nawet zadania robiłam !!) I co więcej! Inwestowałam w swój tzw. „Samorozwój” i jeździłam na wiele szkoleń „coachingowych” do najlepszych Coachów w Polsce.

I wiecie co??? Około 2 lata temu mój wewnętrzny system przegrzał się!!! Zwyczajnie nie wytrzymał napięcia. Styki w mojej głowie przepaliły się !!! Zamiast czuć, że panuję nad swoim życiem, pracą, rodziną, ogólnie pojętym czasem (kurs z zarządzania sobą w czasie też zrobiłam – oczywiście !!! 😊) , zamiast czuć spokój i wewnętrzną pewność, że to co robię ma sens - czułam się totalnie pogubiona, przepełniona lękiem, wątpliwościami, myślami, że nie jestem wystarczająco dobra, doskonała, że nie podołam tym wszystkim zadaniom i wymaganiom

(O ironio!! Zadaniom, które przecież ja sama sobie i specjalnie dla siebie wyznaczyłam) i co więcej czułam, że ciągle muszę biec od jednego zadania do drugiego zadania aby na koniec dnia wykreślić z mojej listy TO DO jak najwięcej rzeczy z zaznaczeniem „DONE”.

Do tego doszły standardowe myśli, które krążą po głowie chyba każdej matki pracującej – jak jest w pracy – to, że chyba nie poświęca wystarczająco dużo czasu swojemu dziecku, mężowi, a jak jest w domu z dzieckiem – to, czy aby dobrze wychowuje swoje dziecko, stymuluje, odżywia albo w drugą stronę czy aby jest jeszcze potrzebna światu skoro jest w domu i nic innego nie robi poza gotowaniem, praniem, zakupami i zajmowaniem się dzieckiem no i ta myśl !!! -

Czy w ogóle jeszcze się rozwijam ??? !!!


Jednym słowem to była totalna masakra !!! Rozsypałam się na drobne kawałki. Pierwsze olśnienie, że chyba jestem na złej drodze i że ze mną to jednak nie jest OK, miałam czytając dwa lata temu książkę Agnieszki Maciąg „Pełnię życia”. Przeczytałam ją 3 razy !!!

Kto czytał, ten wie, jaki porządek w głowie robi ta magiczna książka. Bije z niej totalny spokój.

Dla mnie ta pozycja stała się absolutnym Drogowskazem na ścieżce rozwoju osobistego i duchowego. Obudziła mnie z letargu, z głębokiego snu. Dziękuję Tobie Agnieszko kolejny raz !!!



Postanowiłam spróbować i małymi krokami wprowadzałam zmiany w swoim życiu. Wprowadzałam nowe nawyki, o których napisała Agnieszka w „Pełni życia”.

Przyjęłam zasadę „ewolucji, a nie rewolucji” – a to zupełnie inne podejście niż do tej pory stosowałam! Zaczęłam powoli, nieśmiało medytować, praktykować Kundalini Jogę, wprowadziłam mantry do swojego życia, potem weszłam w Świat Aniołów i zaczęłam pracę z kartami anielskimi Dr Doreen Virtue.

Kolejnym krokiem jest aktualnie przerabiany przeze mnie Kurs Cudów.

Zrozumiałam w końcu prawdę, jedyną słuszną PRAWDĘ, że w życiu chodzi o coś więcej, że to jest błędne założenie, iż my tutaj rządzimy tym naszym codziennym życiem.

Taka postawa to nic innego, jak tylko głos naszego EGO.


Zrozumiałam w końcu to o czym wspomina Kurs Cudów :

„Możesz naprawdę mieć wszystko ale nie wszystko w tym samym czasie”.


Wszechświat zawsze pracuje w naszym imieniu ale nie zawsze pracuje według naszego czasu. Niesamowicie ważne jest, w zasadzie kluczowe jest - abyśmy zaakceptowali, że

Wszechświat ma dla nas lepszy plan, o wiele większy niż nasz.


Zrozumiałam i wprowadziłam w swoje życie w momencie jak już byłam totalnie pogubiona - Lepiej jest poddać się i pozwolić się prowadzić, płynąć z prądem a nie pod prąd 😊


Wiem, że początkowo jest to trudne ale będąc już po tzw. „drugiej stronie tęczy” widzę, że to jest najprostsze rozwiązanie wszystkich naszych problemów. Przyjmując założenie, że wszystko co nam się przytrafia w życiu jest dla nas lekcją abyśmy szli wyżej w naszym rozwoju, przyjmij również założenie, że wszelkie problemy, blokady, niepowodzenia, wpadki, nie pojawiają się „znikąd”. To są nasze lekcje do odrobienia. Każdy dostaje taką lekcję, jaką jest w stanie

unieść i odrobić. Nie dostajemy nic co byłoby ponad nasze siły i możliwości.


Według Kursu Cudów „Gdy płyniemy w kierunku tego co działa, zamiast na siłę brnąć w to, co nie działa, pozwalamy Wszechświatowi prowadzić nas w kierunku tego, co nam służy, co służy naszemu najwyższemu dobru.”


Wiem z własnego doświadczenia, że nie jest łatwo z dnia na dzień puścić chęć kontroli, lęki i codzienne stresy ale można zrobić próbę - próbę praktykowania np. przez jeden cały dzień rezygnujemy z prób kontroli. Działamy / pracujemy / wypełniamy swoje zadania najlepiej jak potrafimy ale jednocześnie akceptujemy wszystko to, co pojawia się w naszym życiu z wiarą, że czemuś to służy? Tego dnia nie żyjemy w napięciu, nie jesteśmy nerwowi, nie oceniamy siebie negatywnie. Tego dnia puszczamy wszystko co nam nie służy, rozluźniamy się i pozwalamy aby życie płynęło. Przyjmujemy rolę takiego nazwijmy to OBSERWATORA 😊

Kto Ci zabroni zrobić sobie taki jednodniowy test?

To może być Twój „Święty Dzień” – Dzień Przebudzenia 😊


Zamiast wybiegać w przyszłość, weź głęboki oddech i pomyśl sobie:

„Daję temu spokój i pozwalam Wszechświatowi robić swoje”.

Oddech jest bardzo ważny w tym momencie.

Gdy połączysz tę afirmację oddania kontroli wraz z głębokim oddechem,

możesz natychmiast wrócić do TU i TERAZ.


Na ten jeden moment przestajesz wybiegać w przyszłość. Na początek doskonale będzie jak na ten jeden moment zatrzymasz się i poczujesz cudowny stan, ten magiczny wewnętrzny SPOKÓJ. Tylko na ten jeden moment wyłącz potrzebę wybiegania w przyszłość, pozwól się prowadzić. Początkowo może to być 15 minut, może 30 minut, z czasem może uda się utrzymać stan spokoju i wiary nawet przez cały dzień tzw. DZIEŃ DETOKSU OD LĘKÓW.

Z każdym kolejnym dniem, tygodniem poczujesz większy związek z teraźniejszością gdy poczujesz i uwierzysz, że Wszechświat zajmuje się Twoją przyszłością.


Przez medytację, modlitwę oraz wewnętrzne poddanie się i gotowość na prowadzenie możemy poczuć wewnętrzny spokój. Największe osiągnięcia przychodzą właśnie w spokoju.

Odczuwając spokój zaczynamy prawdziwie żyć. Kiedy uspokoimy umysł i ciało, dopiero wtedy mamy szansę aby połączyć się ze swoim Duchem, a później już tylko pozostanie dostrzec znaki i podążać w kierunku, jaki otrzymamy. Gdy zwolnimy i zaczniemy słuchać, wyciszymy się, poprosimy Wszechświat o prowadzenie wtedy naturalną koleją rzeczy będzie wyostrzenie naszych zmysłów na wskazówki, jakie otrzymujemy każdego dnia.

Tylko, że żyjąc w biegu, stresie, mając głowę wypełnioną lękami nie widzimy i nie słyszymy, nie odbieramy znaków i drogowskazów jakie Wszechświat próbuje nam wysłać.


Wybieganie w przyszłość blokuje nas wszystkich. Gdy skupiamy się na naszych lękach, na próbie kontroli na tym co ma nastąpić, tracimy to, co dzieje się tu i teraz. W momencie gdy złapiesz się na próbach kontroli przyszłości, zrób sobie „URLOP”, weź głęboki oddech i połącz z afirmacją „ODPUSZCZAM I POZWALAM WSZECHŚWIATOWI ROBIĆ SWOJE”.

Chyba w kwietniu tego roku złapałam się na tym, że przestałam mieć cele, że przestałam planować. To był jeden z cudownych momentów olśnienia, jeden z momentów mojego przebudzenia. Uświadomiłam sobie wtedy, że już na 100% zaufałam, że absolutnie nie czuję potrzeby robienia wirtualnej listy celów. Dla mnie, osoby, która każdy nowy rok zaczynała z listą minimum 10 punktów do wykonania – ten moment puszczenia był absolutnym OLŚNIENIEM. Dziś wiem, że rok 2019 na 100% nie przywitam z listą zadań, celów i planów.

Natomiast rok 2019 przywitam z totalnie otwartym sercem i głową na to co Wszechświat dla mnie przygotował. Moje obecne życie jest absolutnym dowodem na to, że pozwolenie sobie abym dostroiła się do melodii Wszechświata i do Wyższego Planu było czymś absolutnie najlepszym co mogłam dla siebie i mojej Rodziny zrobić.


Dziś zastanawiam się jak bardzo banalnie wypadłabym podczas rozmowy kwalifikacyjnej gdybym dostała jedno ze standardowych pytań – W którym miejscu widzi Pani siebie za 5 lat? – hahaha ! co miałabym odpowiedzieć? Że widzę siebie szczęśliwą, spełnioną, zdrową, pracującą przy fantastycznych projektach z cudownymi przyjaciółmi ale przede wszystkim realizującą Plan Wszechświata, jaki został dla mnie napisany ? 😊

Chyba nie przeszłabym do następnego etapu rekrutacji !!!

A jeszcze nie tak dawno odpowiedziałabym na jednym wydechu na jakim stanowisku siebie widzę, jakie zarobki dla siebie planuję oraz jaki zakres obowiązków i w czym chciałabym się realizować 😊 O ironio ! Jako szef sama zadawałam to pytanie osobom, które parę lat temu kandydowały do naszej firmy. 😊


Mieć w sobie permanentną wiarę i spokój, że Wszechświat nad nami czuwa, że nas wspiera i że jest dla każdego z nas napisany Wyższy Plan - zaufaj mi - to jest najpiękniejszy prezent, jaki możesz sobie podarować. Wystarczy (tylko albo aż) zaufać i żyć, codziennie żyć w wierze, z otwartym serduchem przepełnionym miłością do wszystkiego co nas w życiu spotyka oraz przeświadczeniem, że ze wszystkim dasz sobie radę bo nie jesteś sam. Nikt nie jest sam.


Weź głęboki oddech i połącz go z afirmacją

„ODPUSZCZAM I POZWALAM WSZECHŚWIATOWI ROBIĆ SWOJE”.


With Love

5184 wyświetlenia6 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page